Dziewczynę bardzo zdziwił fakt, że zostali odprowadzeni przez niemal wszystkich członków Zakonu. Rozumiała powagę sytuacji, ale dwie dodatkowe różdżki w zupełności by wystarczyły. Przed odjazdem pożegnała się jeszcze z panią Weasley, która pocałowała ją w oba policzki, jednocześnie wciskając w drobne dłonie reklamówkę kanapek na drogę. Dziewczyna to uwielbiała i nigdy nie rozumiała, dlaczego jej przyjaciel, Ron, za każdym razem karcił wtedy swoją matkę i burczał pod nosem jakieś niewyraźne uwagi. Przecież to musiało być cudowne uczucie, kiedy twoi rodzice mogli swobodnie odprowadzić cię na dworzec centralny. Jej rodzice, z uwagi na to, że byli mugolami, nie mogli dostać się na peron dziewięć i trzy czwarte, nad czym Hermiona bardzo często ubolewała. Chociaż Harry był w jeszcze gorszej sytuacji niż ona.
Punktualnie o jedenastej pociąg odjechał, a trójka przyjaciół zaczęła przeglądać wagony w poszukiwaniu wolnego przedziału. Kiedy już udało im się znaleźć jeden na samym przodzie, rozsiedli się wygodnie - Ron wyłożył swoje nogi na siedzeniu i przymknął oczy, Harry bawił się zestawem do pielęgnowania mioteł a Hermiona otworzyła książkę z eliksirami dla piątego roku i zaczęła czytać.
- Po co ci ta książka? Przecież jest już stara. - Ron patrzył na Hermionę jak na opętaną. On nie miał w zwyczaju zaglądania do żadnej książki, czy to w wakacje czy w roku szkolnym.
- Profesor Snape na pewno będzie nas pytał z eliksirów. Robi tak przecież co roku.
- Co mnie obchodzi ten wredny nietoperz. - burknął Ron, a Hermiona już sobie wyobraziła, jak rudowłosy będzie się rozwodził nad niesprawiedliwym podejściem Snape'a, kiedy ten odbierze mu dwadzieścia punktów za brak umiejętności.
Drzwi od przedziału otworzyły się i stanął w nich profesor Lupin, uśmiechając się ciepło do pozostałych. Jego twarz miała kilka blizn, co zapewne było spowodowane jego nieustającymi przemianami w wilkołaka. Pamiętała jak na trzecim roku opowiadał im o swoich transformacjach we Wrzeszczącej Chacie, która, tak właściwie, została przygotowana specjalnie dla niego. Od tamtej pory Hermionie zawsze robiło się go szkoda.
- Widzę, że tutaj jeszcze wolne. Mogę się dosiąść?
- Co pan tutaj robi? - zapytał Harry, odkładając na bok przybory do czyszczenia błyskawicy. Hermiona szturchnęła Rona w nogi, żeby zabrał je z siedzenia, aby nauczyciel mógł na nim usiąść.
- Dumbledor nie zdołał przekonać Slughorna to objęcia w tym roku nauki w Hogwarcie. Poprosił mnie więc o powrót, przynajmniej do końca roku.
- To ten Slughorn miał nas uczyć w tym roku obrony? - zapytał jakby od niechcenia Ron.
- Nie, on miał uczyć eliksirów, a profesor Snape obrony przez czarną magią, ale w tej sytuacji wszystko pozostanie tak jak dawniej.
Cała trójka już wyobraziła sobie gniew ich profesora. Od tylu lat polował na miejsce nauczyciela obrony przed czarną magią, ale za każdym razem kończyło się do fiaskiem.
Podróż w towarzystwie profesora Lupina była bardzo przyjemna. Zażartował kilkakrotnie z żarliwości Hermiony do nauki, a także z Harrego, który po raz setny polerował rączkę swojej ukochanej błyskawicy.
- Już wiesz, co chciałabyś robić w przyszłości, Hermiono? - zapytał, kiedy w przedziale zapadła krępująca cisza. Oczy wszystkich skierowały się w stronę brązowowłosej, która ciągle miała przed nosem podręcznik od eliksirów.
- Um - zaczęła, wyrwana z czytania - Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Myślałam kiedyś nas zawodem magomedyka, ale później doszłam do wniosku, że to nie moja bajka. Wolałabym raczej zajmować się przygotowywaniem lekarstw, taka mugolska farmacja. - oprócz Harrego, który wychowywał się w nieczarodziejskiej rodzinie, nie zrozumieli co oznacza to słowo. Gdyby był tu pan Weasley, zapewne bardzo by się tym zainteresował - Chciałabym zagłębiać swoją wiedzę z eliksirów, ale przy profesorze Snape'ie jest to dość... kłopotliwe.
- Może kiedy powiem mu o twoich planach, zgodzi ci się pomóc? Wtedy zajęłabyś jego miejsce, a on w końcu otrzymałby swoją upragnioną posadę.
Hermiona parsknęła śmiechem i spojrzała w bok na Rona, ale temu wcale nie było do śmiechu. Nienawidził Snape'a i wszystkiego co z nim wiązane, w tym także eliksirów, w odróżnieniu od Hermiony, która mogłaby spędzać na kociołkami kilka godzin dziennie. Kiedy zbliżali się do końca podróży, nałożyli na siebie czarodziejskie szaty i w końcu opuścili pociąg. Dziwili się, dlaczego profesor Fitwich wraz z Lupinem eskortowali ich do Hogwartu. W zeszłym roku, z uwagi o bezpieczeństwo Harrego, wzniesiono dodatkowe tarcze na zamku i dodano kilka środków ostrożności, ale nie musieli podróżować z nauczycielami. Czy sytuacja była już tak zaawansowana, a nikt z dorosłych ciągle nie zamierzał ich o niczym poinformować?
~*~
Po uroczystym rozpoczęciu roku wszyscy siedzieli w pokoju nauczycielskim. Lupin rozmawiał o czymś z Dumbledorem, a Snape ciągle wyśmiewał się z McGonagall, która, przez roztargnienie gajowego Hagrida, została oblana całym pucharem soku z dyni, co spowodowało burzę śmiechów w wielkiej sali. Snape aż musiał wstrzymać oddech, aby wtedy nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.
- Lepiej sprawdziłbyś swój plan zajęć, zamiast ciągle się śmiać.
Severus wziął do ręki kartkę papieru, krzywiąc się od razu, kiedy zobaczył, że jutro czekają go dwie pierwsze godziny w towarzystwie gryfonów z szóstego roku, gdzie znajdowali się jego ulubieńcy, Ron Weasly i Neville Longbottom. Dobre było jedynie to, że towarzyszyli im jego ślizgoni.
- Oj, czyżby humorek ci się popsuł?
- Masz z nimi lekcje zaraz po mnie, uważaj, żeby Longbottom nie transmutował cię w wykałaczkę z oczami.
Minerwa posłała mu złowrogie spojrzenie i zaczęła przeglądać jakieś papiery, które Severusa niekoniecznie interesowały. Przejrzał szybko resztę planu i wstał, chcąc skierować się do swoich kwater, kiedy głos dyrektora go przed tym zatrzymał.
- Severusie, możesz do nas na chwilkę podejść?
Z nieukrywaną niechęcia Snape stanął obok Dumbledora i Lupina, posyłając im swoje standardowe, chłodne spojrzenie.
- Rozmawiałeś właśnie z Remusem. Opowiadał mi o planach panny Granger. Wiedziałeś, że interesuje się eliksirami? - co mnie to, do jasnej cholery, obchodzi - Pomyślałem sobie, że mógłbyś udzielać jej korepetycji po lekcjach, wtedy na pewno jej egzamin poszedłby o wiele lepiej.
Snape odniósł wrażenie, że przed chwilą ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody.
- Chyba oszalałeś. - warknął w stronę dyrektora, na co Lupin jedynie wytrzeszczył oczy.
- Severusie, dobrze wiemy, że panna Granger jest w niebezpieczeństwie. Nie dość, że dziewczyna nabierze więcej doświadczenia, to jeszcze będziesz mógł mieć na nią ciągle oko. Gdyby cokolwiek się działo, zdążyłbyś odpowiednio zareagować.
- Nie będę niańczył żadnej małolaty. - warczał, zwracając uwagę wszystkich nauczycieli zebranych w pomieszczeniu. Zakłopotany Lupin nie wiedział co zrobić ze swoimi oczami. Przelatywał spojrzeniem we wszystkie strony, byle nie w oczy Snape'a, które teraz były stokroć gorsze niż bazyliszka, z którym Harry zmagał się na drugim roku.
- To nie była prośba, Severusie.
- No tak, jakżeby inaczej. - rzucił ironicznie, odwracając się od nich i ruszając w stronę drzwi. Miał dosyć rozkazów tego pomylonego starca. Trzasnął drzwiami pokoju, zanim ktokolwiek zdążył zabrać głos i skierował się w stronę lochów. Jeszcze ta nieszczęsna lekcja z gryfonami z samego rana! Merlinie, on się wykończy.
Kiedy mijał korytarz na parterze, doszły go odgłosy kroków. Zaczaił się w kącie, czekając na osobę, która o tak później porze włóczyła się po zamku. Mógł to być jakiś śmierciożerca próbujący zakraść się do wieży Gryfindoru.
Kiedy ciemna postać wynurzyła się zza ściany, złapał jej szaty i przycisnął do ściany. Ktoś, wystraszony atakiem Snape'a, wypuścił z rąk bardzo opasłą książkę z grubą okładką, która, dodatkowo, spadła Severusowi na stopy. Był tak wściekły jak chyba jeszcze nigdy wcześniej, kiedy uświadomił sobie, że to uczeń, a jeszcze bardziej, kiedy odkrył, że to Hermiona Granger.
- Co tutaj robisz o tej porze, panno Granger? - powiedział najbardziej chłodnym tonem na jaki było go stać, wywołując u niej dreszcze. Poczuł je, jednocześnie uświadamiając sobie, że ciągle przyciskał ją do ściany. Odszedł o krok, patrząc na ciągle zszokowaną szesnastolatkę, która próbowała przywołać swój oddech do porządku.
- Zasiedziałam się w bibliotece, chciałam wejść tylko na moment, nie myślałam, że już jest tak późno.
- Najwidoczniej myślenie nie jest pani najmocniejszą stroną. - zobaczył jej pochmurne spojrzenie. - Gryfindor traci pięćdziesiąt punktów.
- Co?! Dlaczego aż tyle?!
- Proszę się nie wydzierać, panno Granger, jest długo po ciszy nocnej. Dwadzieścia, za włóczenie się nocą po zamku, trzydzieści za uszczerbek na zdrowiu nauczyciela - zobaczył jak mruczy coś pod nosem - i szlaban jutro o osiemnastej u pana Filcha.
Hermiona otworzyła usta, posyłając mu błagalne spojrzenie, ale po chwili doprowadziła się do porządku, zdając sobie sprawę z tego, że i tak niczego nie wskóra.
- A teraz proszę za mną. - skierował się w stronę wieży Gryfindoru, odprowadzając je pod sam porter Grubej Damy.
- Profesorze - o zgrozo - Mogę o coś zapytać?
- Właśnie to zrobiłaś. - odparł zgryźliwie, ale nie zwróciła na to uwagi.
- Dlaczego wszyscy tak mnie pilnują? Najpierw profesor Lupin w pociągu, później ta dziwna podróż do zamku, ciągłe spojrzenia Dumbledora na sali, teraz pan. Co się dzieje?
Nie była głupia i doskonale o tym wiedział, ale nie mógł jej niczego powiedzieć i z tego też zdawał sobie sprawę. Cóż, ze zbiciem jej z tropu nie miał większego problemu.
- To się nazywa egocentryzm, panno Granger. Świat nie kręci się wokół pani. Nie dostałem od dyrektora żadnych wymogów na szczególne traktowanie pani osoby, chciałem się tylko upewnić, że nie będzie się pani dalej włóczyć po zamku, tylko wróci do swojego dormitorium. Do zobaczenia jutro o ósmej rano. Radziłbym się nie spóźnić.
Odwrócił się i zaczął schodzić po schodach a jego czarne szaty powiewały tuż za nim. Miał nadzieję, że dostatecznie odwrócił jej uwagę od wysnutych przez nią podejrzeń. Przynajmniej na jakiś czas.
Opowiadanie zaczyna się dość ciekawie. Wątek z czystokrwistą Hermioną jest nieco podobny do mojego opowiadania :) Jestem bardzo ciekawa jak dalej wszystko rozwiniesz. Życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńJane Malfoy