- Lumos - szepnęła a po chwili z końca różdżki wystrzeliła mała smuga światła. Hermiona czuła palącą potrzebę wypicia jakiegokolwiek napoju, ale, przede wszystkim, bezalkoholowego. Nigdy wcześniej nie miała takiej suchości w ustach.
Nie chciała tak się upić. Myślała, że kilka lampek wina w towarzystwie Freda Weasley'a dobrze jej zrobią i oddalą od ciągle nękających ją myśli. Chłopak przybył do wioski, żeby spotkać się z Madame Rosmertą, choć uparcie twierdził, że cel jego podróży był zupełnie inny. Mógł wszystkich oszukiwać, ale Hermiona znała prawdę, bo nakryła ich w wakacje przed domem Weasley'ów, kiedy wracała z nocnego spaceru.
Hermiona nie pamiętała za wiele z wczorajszego wieczoru. Film urwał jej się zaraz o tym jak opuściła Hogsmeade, chociaż kiedy wychodziła z pabu, wmawiając chłopakom, że musi wyjść wcześniej by jeszcze na chwilę zajrzeć do biblioteki, czuła się całkowicie trzeźwa.
Dziewczyna położyła stopy na zimnej podłodze przez co przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Zaczęła powoli rozglądać się po pomieszczeniu. Odniosła wrażenie, że już tutaj kiedyś była.
Kiedy usłyszała dźwięk, omal nie krzyknęła. Obróciła różdżkę w jego kierunku i spostrzegła postać leżącą na łóżku. Hebanowe meble, satynowa, czarna pościel.
Jasna cholera. Była w sypialni Snape'a.
Nagle obrazy z wczorajszego wieczoru zaczęły bombardować ją niczym kule armatnie. To, jak znalazł ją na dziedzińcu, jak przyprowadził ją do lochów, jak..
Dziewczynę sparaliżował strach. Oczy miała szeroko otwarte, a jej oddech znacznie przyśpieszył.
Na Merlina, ona go pocałowała.
Mężczyzna przewrócił się na bok, ale, na całe szczęście dla Hermiony, ciągle spał. Dostrzegła przy jego szafce mały flakonik z eliksirem słodkiego snu. Zawsze brał go przed snem? To przez te koszmary?
Wyszła powoli z jego sypialni w poszukiwaniu kuchni. Kiedy już jej się to udało, otworzyła lodówkę i z przykrością stwierdziła, że kompletnie nic w niej nie ma. Z drugiej strony, czego się spodziewała? Przecież każdego dnia w wielkiej sali czekała na nich obfita kolacja, po co miałby jeszcze gotować?
Wzięła do ręki szklankę i nalała do niej kranowej wody. Całe szczęście, że transmutacje wody w sok dyniowy mieli na czwartym roku.
Wzięła do ręki szklankę i nalała do niej kranowej wody. Całe szczęście, że transmutacje wody w sok dyniowy mieli na czwartym roku.
Machnęła różdżką, która po sekundzie zgasła. Po omacku znalazła szklankę i wypowiedziała zaklęcie, po chwili rozkoszując się przyjemnie kwaśnym i zimnym płynem spływającym do jej żołądka.
W pewnym momencie, czego w ogóle się nie spodziewała, ktoś złapał ją za nadgarstek, w której miała różdżkę.
- Czy nie za swobodnie czuje się pani w moich prywatnych kwaterach, panno Granger? - tak strasznie ją wystraszył, że krzyknęła i wypuściła z rąk szklankę, która roztrzaskała się na podłodze - Pięknie. Do tego demolujesz mi kuchnię.
Chwilę później pomieszczenie zalało światło pochodzące od odpalonych świec. Hermiona mogła teraz dostrzec czujne i jednocześnie mocno zaciekawione spojrzenie profesora Snape'a.
- Kac? - Hermiona nie potrafiła się odezwać. Stał za blisko, stanowczo za blisko! - Kto panią tak urządził?
- Fred Weasley postawił mi kilka lampek wina w barze. Chyba mam słabą głowę.
- Słabą głowę? Nie miałaś siły, żeby utrzymać się na nogach, chociaż niektóre rzeczy nie sprawiały ci większego problemu.
Hermiona zaczerwieniła się jak piwonia. Stała, ciągle skupiając swoje spojrzenie na jego butach.
- To podchodzi pod molestowanie, panno Granger. Powinienem zgłosić to dyrektorowi.
Drwił z niej. Domyślała się, że tak będzie. Zyskał teraz całkiem dobry powód, żeby naśmiewać się z niej przez najbliższe piętnaście lat.
- Przepraszam. - mruknęła cichutko - Dlaczego nie zaprowadził mnie pan do pani Pomfrey?
- Poppy byłaby wściekła i nie puściła sprawy tak łatwo. Siłą zaciągnęłaby cię do dyrektora, a z tego, co mi wiadomo, nie masz ochoty z nim rozmawiać.
Dziewczyna posłała mu zszokowane spojrzenie. Skąd on wiedział, że była zła na Dumbledore'a?! On też o wszystkim wiedział?! Nie, to nie możliwe. Pamiętała jaki wrócił od Voldemorta. On dopiero wtedy, na tym spotkaniu poznał prawdę.
- Cóż za zdumiewająca troska, profesorze. - warknęła, ale po chwili bardzo tego pożałowała. Brwi mistrza eliksirów mocno się zwęziły a na czole niebezpiecznie pulsowała malutka żyłka.
- Wynoś się do swojej wieży, zagubiona księżniczko. - jego ton mroził krew w żyłach - Ostatni raz byłaś w tych kwaterach.
- Przepraszam, profesorze.
- Powiedziałem wynoś się!
Hermiona zerwała się z miejsca i wybiegła z jego kwater, a następnie z sali eliksirów. Gdy zatrzasnęła drzwi, oparła się o nie, ciężko oddychając. Chyba trochę przesadziła. Teraz Snape będzie się na niej wyżywał do końca roku. Pogorszyła i tak już ciężką sytuację. Tylko jedna myśl ciągle nie dawała jej spokoju.
Odwzajemnił jej pocałunek?
~*~
Mała gówniara.
Co ona sobie wyobrażała, do cholery?! W przypływie złości zapomniał odebrać gryffonom setek punktów za dyskusje z nauczycielem!
Nie bądź hipokrytą, Snape - zabrzmiało w jego głowie. Kiedy całował się z nią kilka godzin wcześniej, wcale nie uważał jej za swoją uczennicę, ale bardzo atrakcyjną, młodą kobietę. Miał nadzieje, że nie pamiętała jak pod wpływem chwili, ogarnięty jej piżmowym zapachem, z pasją oddawał każdy pocałunek na miękkich, malinowych ustach. Gdyby Dumbledore się o tym dowiedział bez mrugnięcia okiem wydałby go czarnemu panu.
Przez chwilę przez myśl przeszła mu wizja wspólnego życia z Hermioną, ale szybko się opamiętał. Zachowywał się jak stary zboczeniec. Przecież on mógłby być jej ojcem!
- Severusie. - był tak pochłonięty myśleniem o młodej gryffonce, że nie zauważył patronusa Dumbledore'a. Biały Feniks wpatrywał się w niego z czujnością - Oczekuję cię w moim gabinecie, jak najprędzej.
Snape warknął cicho pod nosem i machnięciem różdżki odział się w swój standardowy strój. Wziął do ręki trochę zielonego proszku i po chwili już był w siedzibie dyrektora.
- Musimy się spieszyć, Severusie!
Czarnowłosy nie miał pojęcia, co się dzieje. Dumbledore szalał po swoim gabinecie i Snape już przez chwilę myślał, że w końcu zwariował - Musimy natychmiast przenieść się na obrzeża Londynu.
Jak najszybciej się dało, opuścili bezpieczne tereny Hogwartu, a wtedy aportowali się w wyznaczone przez dyrektora miejsce. Wszystko wydawało się być normalne. Ciemna ulica oświetlona kilkoma latarniami, kilka podobnych do siebie domów ustawionych w równym szeregu. Czego oni tutaj szukali?
- Szybko, Severusie.
Dumbledore ruszył w kierunku jednego z domostw. Bez wcześniejszego pukania, wbiegł, pozostawiają drzwi na oścież otwarte. Snape tylko czekał, aż ktoś zaraz zacznie krzyczeć na starca za jego szaleńcze zachowanie, ale w mieszkaniu panowała przerażającą cisza. Przystanął na chwilę, rozglądając się po pomieszczeniu. Typowy, mugolski wystrój, naprawdę nic specjalnego. Po raz kolejny przed jego oczami pojawiła się sylwetka Artura Weasley'a.
Przeszedł przez nieduży salon i stanął obok Albusa w skromnej kuchni. Spojrzał zdziwiony na Dumbledore'a, ale ten wskazał mu tylko głową przed siebie.
Kiedy Snape spojrzał w tamtym kierunku, dostrzegł ciało kobiety leżące za wysokim blatem. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Szybko znalazł się przy niej, ale już wiedział, że została zabita śmiertelną klątwą. Widział też efekty działania crusiatusa i chyba noża, który teraz zakrwawiony leżał na blacie Jej oczy były potwornie puste a twarz zastygła w wyrazie okropnego zmęczenia. Przed śmiercią dużo wycierpiała. Nienawidził tego w działaniach śmierciożerców. Może to brzmiało dziwnie, zważywszy na to, że on sam był jednym z nich lecz ich działania znacznie się różniły. On, kiedy już musiał kogoś zabić, robił to szybko, bez jakiegokolwiek nękania, natomiast oni czerpali potworną przyjemność z torturowania i zadawania bólu swoim ofiarom.
Severus nie mógł pozbyć się wrażenie, że ta kobieta kogoś mu przypominała.
- Hermiona nie usłyszy jutro dobrych wieści.
Dopiero wtedy Snape zauważył to podobieństwo. Te same kasztanowe loki, te same bursztynowe oczy. To była jej matka.
Severus poczuł gdzieś głęboko w sobie uczucie żalu. Wiedział, że jutro życie Hermiony wywróci się do góry nogami. Ona nie zasługiwała na taki los, na Merlina!
Wtedy dostrzegł, że kobieta coś trzymała w ręce. Delikatnie wyciągnął z jej dłoni skrawek papieru, który okazał się być zaklejoną kopertą.
Hermiona Granger
Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
Pokój wspólny Gryffindoru
Zabrał list i włożył go do kieszeni. Obiecał sobie, że przy najbliższej okazji odda go Hermionie.
- Wezwałeś aurorów? - mruknął beznamiętnie w stronę dyrektora.
- Tak, są już w drodze.
Przez chwilę przez myśl przeszła mu wizja wspólnego życia z Hermioną, ale szybko się opamiętał. Zachowywał się jak stary zboczeniec. Przecież on mógłby być jej ojcem!
- Severusie. - był tak pochłonięty myśleniem o młodej gryffonce, że nie zauważył patronusa Dumbledore'a. Biały Feniks wpatrywał się w niego z czujnością - Oczekuję cię w moim gabinecie, jak najprędzej.
Snape warknął cicho pod nosem i machnięciem różdżki odział się w swój standardowy strój. Wziął do ręki trochę zielonego proszku i po chwili już był w siedzibie dyrektora.
- Musimy się spieszyć, Severusie!
Czarnowłosy nie miał pojęcia, co się dzieje. Dumbledore szalał po swoim gabinecie i Snape już przez chwilę myślał, że w końcu zwariował - Musimy natychmiast przenieść się na obrzeża Londynu.
Jak najszybciej się dało, opuścili bezpieczne tereny Hogwartu, a wtedy aportowali się w wyznaczone przez dyrektora miejsce. Wszystko wydawało się być normalne. Ciemna ulica oświetlona kilkoma latarniami, kilka podobnych do siebie domów ustawionych w równym szeregu. Czego oni tutaj szukali?
- Szybko, Severusie.
Dumbledore ruszył w kierunku jednego z domostw. Bez wcześniejszego pukania, wbiegł, pozostawiają drzwi na oścież otwarte. Snape tylko czekał, aż ktoś zaraz zacznie krzyczeć na starca za jego szaleńcze zachowanie, ale w mieszkaniu panowała przerażającą cisza. Przystanął na chwilę, rozglądając się po pomieszczeniu. Typowy, mugolski wystrój, naprawdę nic specjalnego. Po raz kolejny przed jego oczami pojawiła się sylwetka Artura Weasley'a.
Przeszedł przez nieduży salon i stanął obok Albusa w skromnej kuchni. Spojrzał zdziwiony na Dumbledore'a, ale ten wskazał mu tylko głową przed siebie.
Kiedy Snape spojrzał w tamtym kierunku, dostrzegł ciało kobiety leżące za wysokim blatem. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Szybko znalazł się przy niej, ale już wiedział, że została zabita śmiertelną klątwą. Widział też efekty działania crusiatusa i chyba noża, który teraz zakrwawiony leżał na blacie Jej oczy były potwornie puste a twarz zastygła w wyrazie okropnego zmęczenia. Przed śmiercią dużo wycierpiała. Nienawidził tego w działaniach śmierciożerców. Może to brzmiało dziwnie, zważywszy na to, że on sam był jednym z nich lecz ich działania znacznie się różniły. On, kiedy już musiał kogoś zabić, robił to szybko, bez jakiegokolwiek nękania, natomiast oni czerpali potworną przyjemność z torturowania i zadawania bólu swoim ofiarom.
Severus nie mógł pozbyć się wrażenie, że ta kobieta kogoś mu przypominała.
- Hermiona nie usłyszy jutro dobrych wieści.
Dopiero wtedy Snape zauważył to podobieństwo. Te same kasztanowe loki, te same bursztynowe oczy. To była jej matka.
Severus poczuł gdzieś głęboko w sobie uczucie żalu. Wiedział, że jutro życie Hermiony wywróci się do góry nogami. Ona nie zasługiwała na taki los, na Merlina!
Wtedy dostrzegł, że kobieta coś trzymała w ręce. Delikatnie wyciągnął z jej dłoni skrawek papieru, który okazał się być zaklejoną kopertą.
Hermiona Granger
Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
Pokój wspólny Gryffindoru
Zabrał list i włożył go do kieszeni. Obiecał sobie, że przy najbliższej okazji odda go Hermionie.
- Wezwałeś aurorów? - mruknął beznamiętnie w stronę dyrektora.
- Tak, są już w drodze.
~*~
Miała potwornego kaca. Po powrocie od Snape'a już nie zasnęła. Przewracała się tylko na łóżku, nie mogąc sobie znaleźć odpowiedniego miejsca.
- Wszystko dobrze, Hermi? - zapytała Ginny w trakcie śniadania - Licho wyglądasz. Ron i Harry powiedzieli mi, że byliście wczoraj w Hogsmeade.
Naprawdę nie chciała wracać wydarzeniami do wczorajszego dnia. Najlepiej by było, żeby nigdy nie miał miejsca.
- Och, Ginny, wczorajszy dzień na pewno zostanie niezapomniany.
Rudowłosa spojrzawszy na Hermionę ze zdziwieniem, odłożyła na stół puchar z sokiem dyniowym.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Hermiona już miała zacząć mówić, kiedy Ginny nagle się zmieszała i zawiesiła swoje spojrzenie na leżącym przed nią talerzu.
- Panno Granger - usłyszała za sobą lodowaty głos profesora Snape'a i już zrozumiała dziwne zachowanie przyjaciółki - Ma pani udać się ze mną do gabinetu dyrektora.
Naprawdę mu powiedział?!
Hermiona przełknęła głośno ślinę. Cokolwiek by to nie było, nie zapowiadało niczego dobrego. Widziała to w jego oczach. Chociaż dla każdego innego byłyby złowieszczo chłodne, ona wiedziała, że kryje się za nimi kompletna bezradność.
- Wszystko dobrze, Hermi? - zapytała Ginny w trakcie śniadania - Licho wyglądasz. Ron i Harry powiedzieli mi, że byliście wczoraj w Hogsmeade.
Naprawdę nie chciała wracać wydarzeniami do wczorajszego dnia. Najlepiej by było, żeby nigdy nie miał miejsca.
- Och, Ginny, wczorajszy dzień na pewno zostanie niezapomniany.
Rudowłosa spojrzawszy na Hermionę ze zdziwieniem, odłożyła na stół puchar z sokiem dyniowym.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Hermiona już miała zacząć mówić, kiedy Ginny nagle się zmieszała i zawiesiła swoje spojrzenie na leżącym przed nią talerzu.
- Panno Granger - usłyszała za sobą lodowaty głos profesora Snape'a i już zrozumiała dziwne zachowanie przyjaciółki - Ma pani udać się ze mną do gabinetu dyrektora.
Naprawdę mu powiedział?!
Hermiona przełknęła głośno ślinę. Cokolwiek by to nie było, nie zapowiadało niczego dobrego. Widziała to w jego oczach. Chociaż dla każdego innego byłyby złowieszczo chłodne, ona wiedziała, że kryje się za nimi kompletna bezradność.
~~
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze! ♥
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze! ♥
Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuń~ Hayley Marshall